literature

pandora hearts fik 4 treef

Deviation Actions

KyuubiMyLove's avatar
By
Published:
3.7K Views

Literature Text

Fanfiction: "Pandora Hearts".
Skoncentrowane na postaci Madhattera; ewentualne Break x Sharon.
=======================================================

"Podwieczorek"

Tik, tak, tik, tak, tik, tak.
Uważaj, uważaj - zegar za chwilę wybije piątą. Czas już najwyższy na herbatę!
Zastawiasz więc pospiesznie stół, by na piątą wszystko było dla niej gotowe. Biały obrus, kwiaty, porcelanowa zastawa, srebrne sztućce i srebrna patera z kolorowymi ciastkami, właściwie dlaczego tak bardzo lubisz słodycze?
Tik, tak, tik, tak, dzyń -
Piąta.
Piąta wybiła, czas najwyższy na herbatę, czyż nie uroczy ten srebrzysty brzęk dzwoneczka, jak miło mi widzieć, ależ proszę usiąść -
Może dziś nie wskoczy na stół kot z wyłupionymi oczyma, miaucząc przeraźliwie i zalewając krwią śnieżną biel obrusa.
Może mała dziewczynka w bieli, którą zaprosiłeś na podwieczorek - czy to ona zaprosiła ciebie? - nie zacznie krzyczeć, wprawiając w drżenie cały twój świat. Może nie rzuci się na ciebie, nie sięgnie ku twarzy, nie -
Nie!!!
Zrywasz się, nim dosięgną cię jej ostre paznokcie, szarpiesz obrus i odpychasz stół.
Wśród trzasku tłuczonych naczyń słyszysz miauczenie kota, i głośne bicie własnego serca, i krzyk -
Ale to nie ona krzyczy, nie ona, to krzyki tych na próżno umarłych, na próżno zabitych, na wieczną tobie zgryzotę i rozpacz bez końca.
Piąta wybiła, minęła piąta, czas już najwyższy na herbatę -
Nie, dziś nie będzie herbaty!
Zrywasz się z łóżka, nie mogąc złapać oddechu i w agonii wbijając palce w pusty oczodół.
Piąta minęła, minęła, a tobie zabrano wszystko i pozostawiono okaleczonego w gniewie i rozpaczy. Krew na twarzy, na pościeli i na dłoniach, ale jedyne co widzisz oczyma których już nie masz, to radosny taniec roześmianego dziecka w bieli i czarnego kota.
Kot, kot, czarny kot - przebiegł ci drogę, przyniósł nieszczęście i naigrawa się teraz z twojej bezradności, łypiąc jednym twoim okiem.
A dziewczynka, która przed chwilą przyglądała ci się z uśmiechem, liżąc drobne palce splamione twoją krwią, stoi w drzwiach i patrzy na ciebie bez słowa, szeroko otwartymi oczami.
Zabić, zabić -
Rzucasz się ku szafce nocnej, bo widziałeś tam nożyczki, nożyczki pozostawione przez drugie obłąkane dziecko, ale to teraz nieistotne - rzucasz się po nożyczki powodowany strachem i nienawiścią, a krew jest wszędzie! Krew -
- Xerxes!
Stajesz, zatrzymujesz się, przypominając sobie to imię i siebie, który jest nim określony. Nie Kevin. Nie. Xerxes. Xerxes nie spotkał jeszcze odzianego w czystość dziecka i ślepego kota.
- Xerxes, Xerxes, proszę!
Dziecko, które stoi w drzwiach twego pokoju i płacze, nie jest nieszczęśliwą dziewczynką z otchłani beznadziei. To Sharon, mała i bezradna Sharon, która nie potrafi ci pomóc, kiedy obok nie ma jej matki, patrzy wystraszona, a z oczu lecą jej łzy - i nie możesz sobie przypomnieć, czy widziałeś wcześniej choć raz, żeby płakała.
Sharon.
Uśmiechasz się przepraszająco.
To one przypomniały ci, czym powinien być uśmiech, kiedy wróciłeś z dna rozpaczy.
Teraz jednak Sharon zaczyna płakać bardziej - krzywy twój uśmiech przeraża tylko, kiedy po twarzy ścieka ci krew.
- Xerxes, powiedz, co się stało? Czy ty... To był koszmar, tak? Koszmar?
Milczysz, bo nie chcesz zaprzeczać jej słowom ani ich potwierdzać.
W uszach wciąż rozbrzmiewa ci szaleńczy śmiech.
Śmiech, śmiech, chichot, czai się po kątach i łypie jedynym okiem - twoim, tobie odebranym, nigdy nie wybaczonym.
Dzyń, dzyń, dzyń, dzyń.
Piąta minęła, minęła piąta, już po herbacie, nie widać nigdzie białej sukienki -
- Xerxes...
Drobne ramiona otaczają cię nagle w pasie i Sharon płacze w twoją koszulę. Wpatrujesz się w nią - jednym tylko, jednym okiem, nie masz drugiego, nie, drugie obserwuje cię z ciekawością zza okna -  i ostrożnie ją przytulasz, niepewnie, nie chcąc ubrudzić dziewczyny krwią.
Chwilę szukasz słów, nim znajdujesz głos.
- Panienko? Panienko, proszę, przestań płakać.
Na twą prośbę łkanie zaczyna ustawać - Sharon stara się pohamować, zawsze jest tak bardzo opanowana, musiałeś ją naprawdę przestraszyć - jej ręce wciąż mocno cię obejmują.
Prócz jej cichnącego płaczu nie słyszysz już nic - przestał podzwaniać dzwoneczek u kociej szyi, rozpieszczony zwierzak gdzieś się schował, dzyń, dzyń  - cisza leniwie obejmuje w swe władanie twój pokój i was dwoje.
- Myślałam... Myślałam, że już nie śnisz koszmarów, i nie sądziłam, że... Jak, jak mogłeś sobie to zrobić?!
Ach, no tak - krew nieprzerwanymi strużkami sączy się powolutku z lewego oczodołu. Czujesz nawet tępy ból, ale ten ból przypomina tylko ten dawny, ból szaleństwa i straty, ignorujesz go więc, bo gdybyś nie zignorował, okrutnie uśmiechnięta dziewczynka przyszłaby znowu -
Dość.
- Panienko. Proszę się uspokoić.
Uciszasz ją i uśmiechasz się, i jest to szczery uśmiech - ten pełen wdzięczności i uczucia, o którym co jakiś czas sobie przypominasz, kiedy jesteś z jedną z nich - i masz nadzieję, że Sharon szybko wróci do siebie i zostawi cię tu w spokoju.
Nie, nie chcesz samotności, samotność to obłąkany pokój z zabawkami, które krzyczą głosami martwych, i śmieją się z naiwności ludzkiej i ludzkich nadziei i -
Puściła cię i wysunęła się z twoich objęć.
Podnosi na ciebie oczy, mokre od łez, ale pełne determinacji.
Nie wiesz, co jej powiedzieć - bo przecież nie powiesz, że znowu wtańcowała do twego pokoju dziewczynka w bieli, na rękach niosąc czarnego kota pozbawionego oczu, i tak ślicznie i słodko prosiła o przysługę, spełniając twe życzenie i biorąc w zamian tylko jedno twoje oko, że nie potrafiłeś jej odmówić.
- Nigdy nie zapomnisz i nie wybaczysz.
To nie jest pytanie.
- Nie zapomnę, panienko. Tego szaleństwa nie można zapomnieć - odpowiadasz z westchnieniem, i uśmiechasz się do niej znowu, choć tym razem smutniej.
Jej ciepła dłoń sięga twego policzka - łagodny gest, który mówi więcej niż kiedykolwiek wyraziła w słowach. Nie spodziewałeś się tego, zaskoczyła cię, toteż nie odpowiadasz jej w żaden sposób, ale ona nie cofa dłoni.
Uśmiecha się do ciebie - gorzko, wciąż przez łzy - i szepce coś, czego nie rozumiesz.
A potem, potem prowadzi cię łagodnie do stojącego przed wygasłym kominkiem krzesła, oczekując, że usiądziesz tam i będziesz czekał na jej powrót.
Kiedy tylko drzwi się za nią zamykają, słyszysz szmer za oknem. Księżyc wysunął się niechętnie zza chmur i patrzy krzywo na twe splamione krwią ręce, dzyń dzyń, szkarłatnooki morderca, morderca, nie został ukarany, wrócił z krainy umarłych zupełnie obłąkany -
Sharon wraca, słyszysz ją już za drzwiami, odwracasz więc twarz od cicho drwiącego księżyca i zwracasz się ku niej.
Przyniosła miskę z wodą i opatrunki, smutna i poważna, i nie czekając na reakcję z twej strony zaczyna zmywać krew z twojej twarzy.
Wiele razy widziała, jak jej matka się tobą zajmowała.
Wciąż nie jesteś pewien, dlaczego się troszczą, ale pamiętasz, co to wdzięczność, i służysz im całym sercem, całym sobą -
Dziewczyna ostrożnie bandażuje twą nieszczęsną głowę - szalony, szalony, Szalony Kapelusznik, to nieprawda, że nie zwariowałeś, to one jedynie sprawiają, że jeszcze tu jesteś i nie wracasz do źródła wszelkiego szaleństwa.
Kiedy kończy, odsuwa się i idzie ku oknu, otwierając je na oścież i wpuszczając chłodne, nocne powietrze - i urąganie gwiazd, i wzgardliwe milczenie ukrytego za chmurami księżyca, i chichot wiatru, i podzwanianie dzwoneczka u szyi zagubionego kota, który na pewno jest czarny -
- Xerxes, czy nie mogę dla ciebie zrobić nic więcej...?
Wstajesz i podchodzisz do niej szybko, szybko - nim usłyszy ten obłąkany wrzask za oknem, który rozdziera ciemność - i przytulasz ją mocno.
- Dziękuję, panienko. I przepraszam za kłopot.
Milczenie przeciąga się przez chwilę, nim Sharon odzywa się nieco drżącym głosem, w którym znowu słyszysz łzy, ale jest dzielna i nie pozwala, by popłynęły.
- Nie chcemy cię stracić, Xerxes.
Uśmiechasz się do niej - uśmiechem szerokim, radosnym i złośliwym - i całujesz ją leciutko w policzek.
Tak, jak przewidywałeś, dziewczyna natychmiast się od ciebie odsuwa, gwałtownie wciągając powietrze i prawdopodobnie się czerwieniąc.
- Wiem, panienko - oznajmiasz, nadal szeroko uśmiechnięty, puszczając do niej oko.
Wzrusza ramionami - udaje ci się dostrzec, że rumieniec nie zniknął jeszcze z jej buzi - i zbiera się do wyjścia.
Na chwilę waha się przy drzwiach, odwracając ku tobie, i zdajesz sobie sprawę, że boi się zostawić cię samego.
Rozczulające, śmieje się dziecko w bieli, oparte o parapet otwartego okna, przyglądając wam się ciekawie -
Nie, nie. To tylko chmury ponownie odsłoniły księżyc, który zalał srebrnym światłem część pokoju.
- Dobranoc, panienko - kłaniasz się jej, z leciutką zaledwie drwiną, i obiecujesz, zupełnie szczerze: - To się więcej nie wydarzy.
- Dobranoc - odpowiada ci więc Sharon, uroczo uśmiechnięta, i zamyka za sobą drzwi.
A ty, zgodnie z obietnicą, ignorujesz zawiedzione dziecko za oknem i zasuwasz kotary, zdeterminowany nie patrzeć w jasność, ostrożny by nie dostrzec w mroku jarzącego się czerwienią oka, i wracasz do łóżka.
Bezszelestne kroki wirującej z gracją poprzez powietrze dziewczynki przyprawiają cię o ból głowy, ale jeśli koncentrujesz się na pobrzękiwaniu kociego dzwoneczka, łatwiej ci zasnąć, bo przecież już przywykłeś do tego znienawidzonego dźwięku, i zasypiasz -
Śnisz -
Sen o bezkrwawym podwieczorku, na który został zaproszony Szalony Kapelusznik, ponieważ Sharon o życzliwym serduszku zrobiło się go żal.
Jesteś wdzięczny za ten sen.

FIN
Dedykowane :icontreef: - ponieważ dzięki Tobie odkryłam Pandora Hearts :heart: :heart: Możesz to traktować na przykład jak spóźniony prezent urodzinowy na urodziny o których nie miałam pojęcia :XD: :glomp:

Break jest jedną z bardziej fascynujących postaci w tej mandze, nie mogłam się oprzeć napisaniu czegoś z jego udziałem... Wybrałam więc ten fragment jego życia, który był dla niego być może najtrudniejszy - i pozwoliłam, by całość zdominowała wizja szaleństwa.
...A taki przynajmniej był mój zamiar XD
© 2009 - 2024 KyuubiMyLove
Comments35
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
quehago's avatar

Here I am eleven years late and with a comment in English, though it's not even my first language. But I stumbled upon this fic I don't even remember how and I read it with a translator. I don't know how well translated it was, but I absolutely adored it. The descriptions were so beautiful, and very haunting, as were the repetition of the figures Break can't get out of his head. I love how even the white moon and the black night seem to torture him. I loved many of the sentences. I loved when you described loneliness as "an insane room with toys that scream with the voices of the dead and laugh at the naivety of humans and human hopes". I love many many many times when Break describes Alice and the blind cat, how he's haunted by her whiteness and his blackness, how he can still hear their laughter. I love when it's mentioned that Xerxes has not met them yet. I love the description of the part in which he is not able to tell Sharon that yes, that he's still haunted by them, "that girl in white danced into his room again, carrying a black cat without eyes on her hands", and how he still relives the moment in which he was asked for a favor so sweet in exchange of taking only one of his eyes in return that you couldn't refuse her; I love how tortured that part makes him look. And I adore how Sharon, without Break saying anything at all, states simply, without asking, that he will never be able to forget, which he admits, in itself a very sweet very vulnerable act. After all, "he has not been punished, he returned from the land of the dead completely insane". And yet this loving caring family took him in, loved him back into life, into some sort of sanity, and he'd do anything for them. I love how you described that, and I also loved how you showed it even without the need to describe it at all times.